.

środa, 7 lipca 2021

Mazury dzień 11.

 Raniutko wybraliśmy się z Elą na poranny rowerek, zostawiając dzieci śpiące w domku.


W pobliskim Pierkunowie nad jeziorem Kisajno jest gminna plaża. Trawka, piasek przy brzegu, cień, płytka woda. Dziś więc było kąpanie i plażowanie. Wytrzymaliśmy całe dwie godziny i to tylko dlatego, że leżeliśmy w cieniu. Najważniejsze że dzieci się wypluskały. Ja zamoczyłem tyłek i przepłynąłem całe dziesięć metrów, Ela nawet się nie przebierała w strój- ma zresztą na plecach pamiątkę z poprzedniego plażowania, więć dziś nie ryzykowała. Zdecydowanie ta forma spędzania wolnego czasu nam "nie leży"


W drodze powrotnej zajechaliśmy do baru przy targowisku na domowy obiad. Klarce się przysnęło i trochę marudziła. W domu usnęła na dobre, a gdy się obudziłą dwie godziny później termometr pokazywał na czole >38 stopni. Czy to była gorączka, czy odpowiedź organizmu na przegrzanie, nie wiemy, ale po podaniu syropku, temperatura spadła.


Wybierałem się na jakieś lokalne, rzemieślnicze piwo, ale ostatecznie samemu to mi się nie chciało.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz