.

środa, 29 marca 2023

Reminiscencje po awari układu chłodniczego

 We wtorek Ela odstawiła samochód do serwisu. We środę go "zbadali" i po konsylium orzekli, że spadła jakaś rurka od chłodnicy i się płyn wylał. Nie mogą wyjść z podziwu, jak do tego mogło dojść. Naprawili za 300 zł, więc da się przeżyć. Nie ma tego złego itd, bo przy okazji dowiedzieliśmy się o ograniczeniach naszej polisy. Mieliśmy cholowanie tylko do 150 km i nie przysługiwał nam samochód zastępczy w przypadku awarii (tylko w przypadku wypadku). Zaraz więc dokupiłem za 127 zł dodatkową opcję i mam te dwie opcje w nieograniczonym zakresie. Bo skoro już trzeci raz mam z tym układem chłodniczym problemy, to kto wie, czy to było już po raz ostatni i czy np nie dopadnie nas gdzieś w lesie na wakacjach np; pod Gorzowem Wielkopolskim.


ta czarna rurka w dole spadła


niedziela, 19 marca 2023

Jamna i niecodzienna przygoda w drodze powrotnej

 Dziś byliśmy u Matki Bożej Niezawodnej Nadziei w Jamnej. Jak można było się spodziewać, biorąc pod uwagę piękną, wiosenną pogodę, parking był pełny. Msza oczywiscie jak zwykle piękna swą prostotą. Jednak spore nagłośnienie i mocny głos ojca Andrzeja wypłoszył Klarę na zewnątrz. Klara nie toleruje zbyt głośnego śpiewu i w ogóle silnych dźwięków zatyka uszy i ucieka. Zaraz po mszy było wystawienie i śpiew Gorzkich Żali. W to nam graj, bo nie musimy się ponownie zbierać po obiedzie na to nabożeństwo do naszego kościoła.


Po mszy zaliczyliśmy kawę i drożdżówkę w dominikańskiej kawiarence, a potem poszliśmy na krótki spacer, jak zwykle do naszego bajorka. Wody sporo, brzegi jeszcze nie zarośnięte, ale oznak życia brak, oprócz  intensywnie pijących wodę pszczół uzupełniających niedobory po zimowym spoczynku. Niepodal na rozdrożu pełno tabliczek informujących o prywatnym terenie, jakieś nowe prowizoryczne zabudowania i psie budy. Generalnie jakaś kicha się robi w tym uroczym zakątku.







W drodze powrotnej mieliśmy awarię układu chłodniczego. System ostrzegł mnie o zbyt niskim poziomie płynu chłodniczego, jak zbiornik był pusty. Do tej pory- a mieliśmy już dwie awarie- ostrzeżenie przychodziło znacznie wcześniej. Miałem trochę czystej wody, więc dolałem żeby chociaż dojechać do najbliższej stacji paliw, ale woda od razu uciekła. Patrząc do komory silnika zobaczyłem mokrą plamę, która pewnie była skutkiem jakiejś nieszczelności, ale nic nie można było więcej zdziałać z powodu ciasnoty. Zadzwoniłem po poradę do Józefa i po konsultacji wezwałem przez PZU lawetę, a Józefa poprosiłem, żeby przyjachał do Elę i dziewczyny. Zjechali się jednocześnie: Józef i pomoc drogowa. Pierwszy odjechał Józef z dziewczynami a po jakichś dziesięciu minutach laweta z samochodem i ze mną. Jutro musimy odstawić samochód do warsztatu, tylko logistyka domowa musi przejść małą transformację na komunikację miejską i ewentualną pomoc sąsiedzką. No, chyba że warsztat udostępni samochód zastępczy. Na awaryjny wynajem samochodu z wypożyczalni Ela nie wyraża zgody.

Józefowi dziękujemy za pomoc i z okazji imienin życzymy opieki św. Krzysztofa, oraz oczywiście swojego patrona św. Józefa.

Zośka w tzw "międzyczasie" była jeszcze raz w Tyliczu na nartach z wycieczką szkolną. Ma na swoim koncie cztery wyjazdy w tym sezonie. Ja żadnego.


Rehabilitację na kciuk zakończyłem. Jeszcze troche boli, ale chyba idzie ku dobremu. Wg USG miałem naderwaną torebkę stawową.