.

sobota, 21 października 2017

Klara i jej rehabilitacja

Czas napisać trochę dla zainteresowanych o rozwojowych sukcesach Klary. Jak pewnie pamiętacie Klara jeździła w sierpniu do Rzeszowa na zajęcia logopedyczne metodą krakowską. Tam zapoznały się z panią Barbarą i Ela postanowiła kontynuować u niej zajęcia, zwłaszcza, że prowadzi ona gabinet w Dębicy, 30 minut jazdy z domu.

Ale po kolei. Klara uczęszcza do przedszkola "Kraina marzeń" w Zgłobicach, blisko nas. Warto zaglądnąć na ich profil FB, bo przedszkole jest nowe, ładne i na zdjęciach Klara pojawia się dosyć często. Ma tam 5 godzin rozmaitych zajęć w tygodniu. Oprócz tych zajęć uczęszcza jeszcze na zajęcia z psychologiem i pedagogiem do Ośrodka Wczesnej Interwencji we wtorki, na rehabilitacje masażem Moralesa do Krakowa we środy, na logorytmike i dogoterapię do fundacji "Ich lepsze jutro"we czwartki, w piątki do Dębicy o czym wspomniałem  wyżej i na zajęcia na basenie  w ośrodku "Siemacha" w Odporyszowie w soboty. Rozkład zajęć mamy wpisany na profilu Klary na FB. Ela codziennie musi się nagimnastykować, żeby pogodzić te dodatkowe zajęcia z rozkładem zajęć w przedszkolu i u Zosi w szkole. Zosia zresztą coraz częściej jeździ do szkoły i wraca z niej autobusem.

Ostatnio pani Barbara wystawiła Klarze opinię logopedyczną. Wynika z niej, że Klara większość testów zakończyła na poziomie rozwojowym 3 latka lub co najmniej 2,6 latka. Czyli nie odbiega jakoś wyraźnie od rówieśników. Oczywiście cieszy nas taka opinia. Mamy za co dziękować Bogu, i wierzymy w to, że to On daje nam siłę, okazje, kieruje nasze kroki do tych wszystkich osób, które pracując z Klarą sprawiły taki właśnie dobry jej rozwój. Otwiera także serca ludzi, którzy wspomagają nas finansowo, bo większość zajęć finansowane są z darów 1%. Niemniej opinia zawiera też dużo wytycznych dla nas, jak mamy z Klarą pracować na co dzień, żeby rozwijać jej percepcję, przełamywać opory, np w jedzeniu stałych pokarmów, rozwijać mowę i komunikowanie się z otoczeniem.

relacja z wycieczki na Jaworze k/Grybowa

Jesień w pełni, no to my "uderzamy" w plener. Tym razem na cel więliśmy kolejną wieżę widokową na górze Jaworze koło Grybowa. Tu relacja, zapraszamy

poniedziałek, 16 października 2017

Pierwsza infekcja tej jesieni

Wczoraj byliśmy na wycieczce na Jaworzu k/ Grybowa. Pogoda piękna i kolejna wieża widokowa zaliczona. Wkrótce relacja na blogu wycieczkowym. Ale niestety Klarcia okupiła to przeziębieniem. Co prawda nie wiadomo, czy spowodowane to jest  tą wycieczką, bo w końcu chyba infekcje tak szybko sie nie wykluwają, żeby w dzień, powiedzmy zmarznąć, a wieczorem już "chyrlać" i o 4 w nocy mieć gorączkę 38,2. Klarcia zasnęła bez żadnych objawówó po kąpieli ok 20-tej i kilkadziesiąt minut później przebudzila się charcząc przy oddychaniu z wyraźną trudnością w łapaniu powietrza. Dziś od razu poszła Ela z nią do lekarza, i póki co ma tylko zaczerwienione gardło. Mamy inhalować Nebudem. To w zasadzie pierwsza jesienna infekcja w rodzinie- nie licząc tego, jak  mnie trochę brało w tygodniu poprzedzającym Różaniec Do Granic. Ale wyszedłem z tego bez poważniejszych konsekwencji. 

Tym samym chyba już zakończyliśmy rodzinny sezon wycieczkowy

sobota, 7 października 2017

Różaniec do granic

Wybraliśmy się z Zofią do kościoła stacyjnego w Piwnicznej-Kosarzyskach. Wyjechaliśmy w domu o 9, ale w sobotę rano jednak bywają zatory i remonty i spóźniliśmy się na mszę. Niedługo, bo 5 minut, ale dzięki temu nie usłyszeliśmy, jaka jest organizacja procesu dojścia do granicy. Dopiero po mszy i nabożeństwie spotkałem starego kolegę Marka, który mi przedstawił tę koncepcję autorstwa miejscowego proboszcza. Koncepcja była nieco odmienna od pierwotnych założeń organizatorów, która mówiła, że ludzie mają być rozciągnięci wzdłuż granicy. Koncepcja miejscowego proboszcza zakładała wyjście o 13:30 (a od 14 miał być już odmawiamy wspólnie różaniec- wspólnie w całej Polsce za pośrednictwem Radia Maryja) wszystkich chętnych (zarejestrowanych było tam ok. 1000 osób) i wspólne przejście wzdłuż granicy. Cała wycieczka opiewała na 10km i 500 metrów podejścia. A było na to wszystko 2,5 godziny. Coś mi się to nie bardzo "widziało", bo jak kilkusetosobowa grupa ma w tak krótkim czasie pokonać taki długi i stromy dystans, skoro średnie tempo pojedynczego piechura w terenie górskim to 3km/h. Na pewno zajmie im to znacznie dłużej. Nie byliśmy przygotowani na taką długą eskapadę. Spotkaliśmy tam też znajomych parafian, Tomasza i Monikę, którzy również nie byli zachwyceni pomysłem i przygotowani na wyprawę (zwłaszcza, że po ostatnich opadach górskie szlaki tonęły w błocie). Postanowiliśmy podjechać samochodem na Obidzę i podejść do granicy. Tak zrobiliśmy. Rozłożyliśmy się przy granicy i wspólnie razem i z Radiem Maryja- a tym samym z milionem Rodaków odprawiliśmy tę historyczną Modlitwę.

Razem z Zosią wierzymy, że nie pozostanie to bez Boskiego Echa. Trzeba tylko cierpliwie czekać KIEDY!

 raz słońce...

...raz deszcz. 


na stanowisku


na koniec widok na Beskid Sądecki- w nagrodę.