Dziś wycieczka rowerowa. Z naszego gospodarstwa wyjechaliśmy szutrową drogą na zachód z grubsza w kierunku Olsztyna. Oczywiście do Olsztyna jest kawał drogi, my jechaliśmy znacznie krócej. Droga, która początkowo była klasycznym "szutrem" przerodziła się w trawiastą ścieżkę i Zosi spadł łańcuch. To zainicjowało falę zdarzeń, które doprowadziły do małej wojny międzypokoleniowej z groźbą zablokowania dostępu do sieci i zmianą szkoły od nowego roku.
Dojechaliśmy do stanicy wodnej PTTK w Bieńkach. W bufecie zjedliśmy to-i-owo. Zajęło nam to jakąś około godzinę. Klara goniła za miejscowymi chłopakami, a w przerwie zjadła naleśniki. Gdy już mieliśmy jechać dalej-pech, flak w tylnej dętce. Dobrze że mam zapasową. Wymieniłem , pompuję i guzik, powietrze ucieka wentylem. Wyciągam więc z powrotem tę dętkę i dobrze ża mam łatki. łatam więc dziurę czekam chwilę o zakładam na koło, pompuję. Słyszę jak coś trzaska wewnątrz opony i guzik, nie napompuję. Wyciągam więc po raz kolejny detkę i fakycznie, łatki nie zwulkanizowały się z gumą dętki. Kolejna próba klejenia. Tym razem szerzej rozsmarowuję klej i krócej odczekuję. Zakładam dętkę, pomuję, odczekuję patrząc na manometr (pożyczyłem pompkę samochodową). Stoi. Kończę składanie roweru, jedziemy, ale druga godzina "w placy". Szutrem przez ładny sosnowy las. Co rusz na poboczu poziomki. Ela dwa razy zatrzymuje się i zbiera. Pychota. Dojeżdżamy do mostu o nazwie "Mały Elf" nad Gancką Strugą, rzeczką wypływającą z jeziora Gant i wpadającą do jeziora Zyzdrój Wielki. Most nieprzejezdny, zniszczony, przejazd zablokowany ukośnie postawionymi belkami. Ale rowerem można przeprowadzić. Dołem przepływają kajakarze.
Jeszcze jakieś 15 kilometrów i jesteśmy w Pieckach na naszym agro.
Szybka jazda do Mrągowa, do bufetu w komisariacie miejscowej polcji- bufet z domowym jedzeniem i z pełnym termosem obiadowym na 6 porcji wracam nakarmić wygłodniałą rodzinę (barszcze czerwony z botwiną i ziemniakami).
Jeszcze szybkie zakupy w Bidronce i znowu gril, tym razem uroczysty, bo urodzinowy. Specyjalnie na ten dzień przywiozłem z domu szkocką. Tort z miejscowej cukierni, lód i Cola z miejscowej Biedronki.
I tak upłyną nam dzień drugi.
Zdjęcia jakości słabej, bo to z kamerki DJI Osmo Pocket i to bez obróbki. W domu zrobię stosowne korekty i stosowny album
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz