Powietrze schodziło z obu materacy, więc w sobotę wybralismy się do Martes Sport i kupiłem dwa. Po powrocie spakowałem je inaczej niż dotychczas: nie składam, tylko zwijam po krótszym boku i na otwartych zaworach. Do worka i do pudła.
Zaliczyliśmy większość bałtowkich atrakcji, w tym trzygodzinny spływ rzeką Kamienną, safari, park miniatur, miejscowy browar. Zośka zaliczyła Piracki Statek, ale nie była zachwycona.
Namiot rozbiliśmy w słońcu, a było gorąco. Ludzi mnóstwo.
Już w tym roku wyjazdów pod namiot mamy dość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz