Klara przywlekła z przedszkola jakiegoś francowatego wirusa. Gdyby był wielkości co najmniej mola, można byłoby go zgnieść dłońmi i byłoby po problemie. A tak, to każdy z nas go załapał. Ja mam zwolnienie, bo katar i przyległe dolegliwości wczoraj w pracy mnie rozsadzały. Klara też dziś rano była jakaś osowiała, ale Ela zawiozła ją do przedszkola. Wkrótce jednak dostała telefon, że Klara ma 37,5 i pasuje ją zabrać do domu. Więc jest w domu. Ela chciała od razu pójść do lekarza, ale żaden z dwóch, do których Klara jest zapisana w tym tygodniu nie przyjmuje. Ale od czego niezawodna ciocia Ela? Krótka konsultacja telefoniczna i już leci lekarstwo do buzi.
W niedzielę byliśmy na wycieczce. RELACJA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz