.
piątek, 30 sierpnia 2024
w sprawie kontuzji i kota.
Wczoraj miałem badanie usg mięśnia, który mnie sieknął. Oprócz usg lekarz zbadał manualnie, powyginał mi nogi w górę i w dół, w prawo i w lewo i wyszło że nie jest to wina w mięśniu, tylko prawdopodownie w kręgosłupie. Mam skierownie na rezonans partii lędźwiowych kręgosłupa
sobota, 24 sierpnia 2024
po sierpniowym długim weekendzie
W sprawie weekendu sierpniowego sprawa potoczyła się zgoła inaczej niż było we wszystkich planach. W końcu poszliśmy na Przechybę. Opisałem to szczegółowo- może nawet za bardzo- na blogu wycieczkowym.
W sumie wycieczka udana.
Po powrocie w sobotę do domu odkryłem na obu nogach, na podudziach krwawe bąbelki. "Coś mnie kurde ugryzło"- pomyślałem i z tą myślą poszedłem spać. W niedzielę jednak lewa noga spuchła i zrobił się duży krwiak, do złudzenia przypomijący te na nogach mojej mamy cierpiącej na zakrzepicę i okresowe zapalenia żył. A u nas to choroba rodzinna. "Kurde, dopadło mnie w końcu"- to kolejna myśl dzięku której w poniedziałek zadzwoniłem na teleporadę i dostałem skierowanie na stosowne badania krwi. Od wtorku do czwartku codziennie chodziłem do lekarzy, ale na szczęście obawy o zakrzep się nie potwierdziły. To zapalenie tkanek miękkich, być może faktycznie od jakiegoś ugryzienia. Wracając we czwartek od lekarza podbiegłem do autobusu i znowu mnie sieknęło w prawym udzie. Zerwanie włókien mięśnia trójgłowego- tak orzekła pani Gabrysia, rehabilitantka Klary, która w piątek zrobiła mi okropnie bolesny masaż i akupunkturę. Jutro mam odczuć wyraźną poprawę. We czwartek kontrolne USG mięśni i wtedy się okaże czy będę mógł dalej prowadzić aktywny tryb życia.
Wczoraj powstał drugi odcinek filmu z wczasów w Łodzi
poniedziałek, 12 sierpnia 2024
Wakacje wciąż trwają
Film z wczasów w Łodzi jest w trakcie realizacji. Narazie powstała pierwsza część z dwóch pierwszych dni. Montaż trochę mi się nie udał, jakoś nie mam serca do tego filmu. Dwa dni a już trwa ponad 15 minut, chociaż w pierwotnym zamiarze miał to był zlepek scen w montażu dynamicznym, ale nie bardzo mam na to materiał.
Po powrocie z wczasów byliśmy na wycieczce na Kamionnej, a tydzień temu na Ponidziu.
A na połowe sierpnia planowaliśmy jechać w słowackie Tatry Zachodnie. Zosia wyrażała umiarkowaną ochotę na wycieczkę w wyższe partie Tatr. Postanowiłem więc zabrać ją na grań Rohaczy, gdzie może doznać wyższych wrażeń z chodzenia po górach aniżeli z dotychczasowych doświadczeń w Beskidach. Zarezerwowaliśmy nawet miejsce w Chacie Koziar w stóp Tatr w wylocie Doliny Żarskiej. Stąd na Rochacze było 4 godziny i ....1500 metrów podejścia. Zejście kolejne 4 g, więc wycieczka już bardziej niż Solidna. Na taką propozycję Zosia postawiła veto i odwołaliśmy rezerwację.
W zastępstwie wykorzystałem przygotowany plan na jesień w postaci dwudniowej wycieczki z Mszany Dolnej przez Ćwilin do schroniska pod Śnieżnicą. Tam nocleg i powrót do Mszany przez Kasinę i Lubogoszcz. Jak przedłożyłem tę propozycję Eli jako zamiennik za Tatry, to z kolei Ona zaprotestowałą, że dla Klary takie dwa dni po 12 kilometrów to za dużo i za ciężko. Więc propozycja spadła z wokandy.
Znalazłem trzy dniową wycieczkę w Beskich Żywiecki: z Sopotni na Halę Miziową (3 g.), z Miziowej na Rysiankę (3 g.) i powrót też ok 3 g do Sopotni. Trzy wycieczki po 3 g/dzień plus dwa noclegi w schroniskach. Ceny w tych schroniskach zabójcze: Na miziowej w pokoju 4 osobowym z łazienką: 100 zł/os a na Rysiance: 80 zł/os. Razem taki wypadzik wyniósł by nas tylko w noclegach 700 zł. Ale co tam, dostałem podwyżkę z wyrównaniem od lipca, więc nas stać. Ale guzik, w schroniskach brak miejsc. Są, ale w "zbiorówkach" bez łazienki. Na to Rodzina się nie pisze. Zresztą znając Klarę i jej różnorakie zapędy sam nie byłbym za tym, żeby dzielić pokój z przypadkowymi osobami. I tak kolejna propozycja wzięła w łeb.
Teraz mam wymyślić trasę na rower z wykorzystaniem kolei. Eh, kurde!