Rano oddałem Pawłowi pożyczony samochód i wracając kupiłem mydło malarskie, żeby wymyć ściany. Zośka pomalowała i popisała ściany ołówkiem i musiałem to przynajmniej częściowo zmyć. Czyli zmyłem, potem zagruntowałem i pomalowałem z "pierwszego" sifit i dwie ściany. Pomiędzy każdym etapem odczekałem stosowny czas, więc ciągnęło się to jak "flaki z olejem". Gdy zaczęłem malować drugi raz ścianę z oknem, wszystko zaczęło złazić aż do gładzi. Także mam dzień opóźniania, miałem w planach w piątek skręcać nowe meble, a wygląda na to, że najwcześniej w sobotę
 |
początek 2. dnia |
 |
w przerwie "technologicznej" |
 |
drapanie starej farby z jedną warstwą nowej
|
 |
pod warstwą starej farby ukazały się pęknięcia i rysy, które musiałem szpachlować |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz