Wybraliśmy się z Zofią do kościoła stacyjnego w Piwnicznej-Kosarzyskach. Wyjechaliśmy w domu o 9, ale w sobotę rano jednak bywają zatory i remonty i spóźniliśmy się na mszę. Niedługo, bo 5 minut, ale dzięki temu nie usłyszeliśmy, jaka jest organizacja procesu dojścia do granicy. Dopiero po mszy i nabożeństwie spotkałem starego kolegę Marka, który mi przedstawił tę koncepcję autorstwa miejscowego proboszcza. Koncepcja była nieco odmienna od pierwotnych założeń organizatorów, która mówiła, że ludzie mają być rozciągnięci wzdłuż granicy. Koncepcja miejscowego proboszcza zakładała wyjście o 13:30 (a od 14 miał być już odmawiamy wspólnie różaniec- wspólnie w całej Polsce za pośrednictwem Radia Maryja) wszystkich chętnych (zarejestrowanych było tam ok. 1000 osób) i wspólne przejście wzdłuż granicy. Cała wycieczka opiewała na 10km i 500 metrów podejścia. A było na to wszystko 2,5 godziny. Coś mi się to nie bardzo "widziało", bo jak kilkusetosobowa grupa ma w tak krótkim czasie pokonać taki długi i stromy dystans, skoro średnie tempo pojedynczego piechura w terenie górskim to 3km/h. Na pewno zajmie im to znacznie dłużej. Nie byliśmy przygotowani na taką długą eskapadę. Spotkaliśmy tam też znajomych parafian, Tomasza i Monikę, którzy również nie byli zachwyceni pomysłem i przygotowani na wyprawę (zwłaszcza, że po ostatnich opadach górskie szlaki tonęły w błocie). Postanowiliśmy podjechać samochodem na Obidzę i podejść do granicy. Tak zrobiliśmy. Rozłożyliśmy się przy granicy i wspólnie razem i z Radiem Maryja- a tym samym z milionem Rodaków odprawiliśmy tę historyczną Modlitwę.
Razem z Zosią wierzymy, że nie pozostanie to bez Boskiego Echa. Trzeba tylko cierpliwie czekać KIEDY!
raz słońce...
...raz deszcz.
na stanowisku
na koniec widok na Beskid Sądecki- w nagrodę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz