Dziś pół dnia spod znaku festynów tzw 'rodzinnych". Pierwszy miał miejsce do południa w Zosi szkole. Impreza rozpoczęła się od mszy świętej, a potem miało już być coś dla ciała. Czyli gry i zabawy, oraz przekąski na ciepło i na słodko. Niestety, my musieliśmy po mszy pójść do domu. A to z racji drugiego festynu. U Klary w przedszkolu, do którego jest już przyjęta i zacznie uczęszczać od września. Niestety, pogoda trochę pokrzyżowała plany organizatorom, bo przyszedł jakiś zimny front i rozgonił towarzystwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz