Postanowiliśmy w końcu skorzystać z zaproszenia od mojej
kuzynki Basi i jej męża Janusza do spędzenia w Warszawie kilku dni.
Pojechaliśmy więc we trójkę, Zofia została w domu "na własną prośbę".
Na miejsce dotarliśmy w sobotę około 14 tej. W mieszkaniu
panował rozgardiasz za przyczyną czwórki małoletnich bobasków, wnucząt naszych
Gospodarzy. Klara doskonale wpasowała się w tę atmosferę, jednakże obiad zjadła
w pierwszej kolejności, czyli była bardziej głodna niż chętna do zabawy z
rówieśnikami.
Wieczorem poszliśmy do Teatru "Kwadrat" na sztukę
"Wrócę przed północą" Czarna komedia. Sympatyczna. Widownia
wypełniona w liczbie przewyższającej liczbę krzeseł.
Klara w tym czasie spędzała czas z Kubą i Hanią u mojego chrześniaka
Michała. Ledwo udało się ją stamtąd
wydobyć.
W niedzielę poszliśmy na mszę do Kościoła pw. s. Stanisława,
sanktuarium bł. Jerzego Popiełuszki, a potem na warszawską Starówkę. Ludzi na
Starym Mieście multum, albo i więcej. Pogoda: chłodno, bez deszczu, do
przeżycia.
przy grobie bł. ks. Jerzego
na Placu Zamkowym
z wizytą u Prezydenta- ale Go akurat nie było w domu
Po obiedzie pojechaliśmy do fabryki E. Wedel do nowo
otwartego muzeum czekolady. Super, bardzo polecamy.
Hello, Czekolada
Makieta Warszawy wykonana z ... czekolady, a jakże
widok z tarasu widokowego fabryki E.Wedel
Na poniedziałek pozostała nam jedna atrakcja: Marsz Niepodległości.
Klara jednak jest trochę bojaźliwa i te petardy ją trochę wystraszyły, także
jeszcze marsz się nie zaczął, a ona już chciała pójść do domu. Bo w domu,
widomo, są kolorowanki a nie ma petard i trąbiących wuwuzeli. Dała się jednak
przekonać na tyle, że przemaszerowaliśmy aż przed most Poniatowskiego a stamtąd podeszliśmy na stację metra Centrum
Nauki Kopernik. Zaliczyliśmy jeszcze fotkę z Syrenką. To metro to jednak super
sprawa.
no, a jakżeby mogło być inaczej
w tłumie zwolenników Marka Jakubiaka
flagi, race i petardy
Metro to jednak super sprawa
We worek po śniadaniu i kawie, około 10:30 pożegnaliśmy
swoich Gospodarzy i obraliśmy kurs powrotny. Do domu dotarliśmy na 15tą.
Nadspodziewanie ładne było tegoroczne święto Wszystkich Świętych. Co poniektórzy wybrali się na cmentarz w ...krótkim rękawku. My tacy odważni nie byliśmy, ale gaci nie ubraliśmy, czyli można rzec śmiało że "Co ci powiem, to ci powiem: ciepło. Tyz prowda, Hej"
Kolejne dni już takie ciepłe nie były. Od soboty powiało chłodem i to takim z powiewem mroźnym powietrzem. Rano było z minus trzy stopnie.
W niedzielę- w tym roku święto rozciągnęło się na całe trzy dni- odwiedziliśmy rekordową liczbę cmentarzy, bo aż 5. Od Żabna po Porębę Radlną. Razem z Anią i Józefem pomodliliśmy się nad grobami tych wspólnych i osobnych znajomych i zmarłych członków dalszej rodziny.
Odwiedziliśmy naszych nauczycieli: Romana Hałdzińskiego (Stary cmentarz) nauczyciela Konstrukcji Budowlanych (l. 66), naszą wychowawczynię Krystynę Grzesik (Żabno), nauczycielkę j. polskiego (l. 58), oraz wychowawczynię Zosi z klas 1-3 Agnieszkę Foder-Wal (Tarnowiec) (l. 45). Naszych kolegów ze szkolnych czasów: Zbyszka Żabę (l. 19), Grześka Chrobaka (l. 46) i Julkę Stojak (l.12).