Dawno nie byliśmy na Jamnej. W tym roku to chyba tylko jeden raz, w kwietniu wraz z przyjaciółmi z Podwórka, a drugi raz rowerami z Tarnowa na wycieczce-wyrypce. Ciągle nie mogę zrealizować planów, żeby bywać tam częściej, co najmnie raz na kwartał.
Tradycyjnie po mszy udaliśmy się na spacer naszą klasyczną trasą. Po drodze zebraliśmy kilka grzybków, które zamrożone czekają na zaproszenia na grzybową zupkę.
Pomysł zupki wyszedł z sobotniej wizyty u nas moich kuzynek, które co roku odwiedzają grób swojego taty na cmentarzu w Lusławicach i przy tej okazji i odwiedzają i nas. Więc pojawiła się okazja by ugotować coś innego niż krupnik lub pomidorową. A poniewaz w zamrażarce były jakieś grzybki, więc zupka-krem z mieszanych grzybków bardzo nam posmakował. Zosia wręcz zażądała, żeby takie "lukrecje" pojawiały się na naszym stole częściej. Czyli że grzybki zebrane wczoraj w jamneńskich lasach się nie zmarnują.
RESZTA ZDJĘĆ W: