Pierwszą majówkę zaliczyliśmy w wersji okrojonej, o której wspominałem jako plan "B" w poprzednim poście, czyli spędziliśmy kilka dni w Czarnym Borze w gościnie u Pawła i Lucyny. Pobyt bardzo owocny. O aspektach krajoznawczych możecie poczytać TUTAJ. A po za tymi wycieczkami czas spędziliśmy w gronie rodzinnym mojej Eli.
Klara oczywiście wyzdrowiała szybciej niż zachorowała, ale wyjazd do Niemiec i po drodze do Wrocławia poszedł "się paść". Plan był aby pojechać na drugi majowy wekend, ale jest on niestety zbyt krótki. Tam trzeba jechać ze dwa dni w jedną stronę (>900km), a Hildesheim znajduje się blisko gór Harzu, a Gosia przygotowała dla nas szereg atrakcyjnych zajęć, więc jechać tam jak "po ogień" mija się z celem, po prostu lepiej odpuścić i zaplanować to w innym czasie dysponując większą ilością wolnego.
Pierwszą część minionego weekendu dzieci spędziły w szkole (Klara tylko wtorek, po poniedziałek zgodnie z zaleceniem lekarki siedziała jeszcze w domu, chociaż żadnych objawów infekcji nie miała). My z Elą trochę pojeździliśmy na rowerkach.
Wierzchosławice, rejon autostrady

nad stawem Maruszka w Lesie Radłowskim

z grzebietu pomiędzy Szczepanowicami a Pleśną
widok na Pasmo Brzanki

z tarasu gospody "Pod Grzybem"

w Łowczówku

Dąbrówka Szczepanowska. Dąb, pomnik przyrody z kapliczką

z wieży w Dąbrówce Szczep.

z Lubinki widak na Pogórze



widok na Pasmo Brzanki




